Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:260.96 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:14:52
Średnia prędkość:17.55 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:130.48 km i 7h 26m
Więcej statystyk

ku słońcu..

Poniedziałek, 15 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Samotnie
Poniedziałek rano. Godzina 5.00 pobudka.
Dziś wolne od pracy więc postanowiłam sobie, że pójdę na rower. Trochę kiepsko bo Adrian pracuje i muszę iść sama ale nie zamierzam w tak piękną pogodę siedzieć w domu. Szkoda dnia. No cóż, mp3 naładowana więc dam sobie jakoś radę. 
Ważne, że na dworze ciepło, słoneczko pięknie świeci, bez większego wiatru, aż żyć się chce. 
Wyjechałam z garażu około 9ej. 
Kierunek- Kłodawa, Łubianka na początek a tam postanowię co dalej.
Tak więc dalej jest jednak Karsko. Choć droga znana mi już na pamięć to wolę tak, spokojniejszą opcją niż tłuc się drogą krajową na Barlinek z tymi samochodowymi wariatami którym się zawsze spieszy i zawsze droga jest za wąska by omijać rowerzystów w bezpiecznej odległości. Poza tym, moim celem jest Barlinek i powrót do Gorzowa a to zdecydowanie za krótki dystans by tak po prostej jechać. Muszę jakoś na okrętkę :)
Do Karska jechałam dwa dni temu razem z Adrianem. Ale co szkodzi mi ją powtórzyć dzisiaj? 
Z Adrianem jak jadę to jak owca za pasterzem. Patrzę tylko gdzie on jedzie i nic nie widzę dookoła. 
Gada mi, opowiada coś, śmiejemy się... a kilometry uciekają. Widoki również. I okazuje się, że jest godzina 18-a a my jesteśmy w Gorzowie. Dziś przynajmniej na spokojnie, z oczami dookoła głowy, pooglądam sobie wszystko i wszystkich. A propo wszystkich. Na wsiach to jakby czas stanął w miejscu. Słonko grzeje. Babcie na ogródkach sobie pielą, niektóre siedzą na ławeczkach przed domkiem, jakaś babcia w chustce na głowie obserwuje świat przez okno, dziadkowie w kaloszach oglądają swoje niedawno zaorane pole,... a ja sobie tak jadę i robię za cudaka bo wszyscy na mój widok odrywają się od swoich zajęć i otwierają szeroko oczy. Ale dziś mi jest tak fajnie, że im wszystkim mówię dzień dobry a dzieciom to i nawet pomacham. A co mi tam. Niech też mają fajny dzień ;)

A przed Karskiem...

wyjątkowo mało strachliwe dziś... ;)

Poniżej propozycja trasy dla Adriana. W jednej ze wsi przez którą przejeżdżałam zauważyłam na tablicy ogłoszeń ;)
Na pielgrzymce już byliśmy więc takie zakony i kościoły pojezierza też możemy zwiedzić ;) 



Szczęśliwe gospodarstwo? Ale Gospodarze chyba nie wiedzą, że podkowa na szczęście powinna być do góry powieszona, podobnie jak słoń, który trąbę musi mieć do góry zadartą. ;) Następnym razem jak tam będę to im przewieszę ;)


Już z Rutnicy czy dopiero w Rutnicy?


Rówienko? - Gówienko :p Pierwsze skojarzenie i czy tylko ja mam takie?

No i tutaj już nasze drogi tj. sobotniej trasy z Adrianem a dzisiejszej mojej samotnej się rozchodzą. Z Adrianem pojechaliśmy na Równo, w kierunku przeciwnym do Gówienka, a ja jadę sobie na Lutówko i prosto do Barlinka.  
W Barlinku zwyczajowo już kawka na Orlenie. Chwila beztroskiego lenistwa. Mała fotka i mms po...oszedł... do tych którzy pracować muszą by bawić się mógł ktoś :) Pozdrawiam Agatkę i Adriana ;)

Powrót przez Danków do Gorzowa. 
Tutaj już zaczęłam dostawać sygnały, że w Gorzowie burza i leje ale nade mną piękne słoneczko. Kilka kropel postraszyło mnie w lesie, jak jechałam drogą na Danków i na tym koniec. Ktoś nade mną czuwa w górze, bo owszem raptem się rozpadało ale w momencie kiedy dojechałam do Lip i byłam przy samym przystanku autobusowym. 


Przeczekałam burze, oberwanie chmury, i znów cieszyłam się słońcem. Nawet nie zdążyłam "porolować fejsa" dokładnie, kiedy na nowo słońce zaczęło grzać. Pogrzałam i ja- rowerowo ku słońcu ;)

Kiedy byłam w Kłodawie, i miałam jakieś 5km do domu... dopiero zaczęło padać mi na głowę. Tak lekko. Myślę, że by mnie wcale nie zmoczyło gdybym pojechała prosto do domu. Ale tak fajnie mi się jechało tego dnia, że postanowiłam sobie wydłużyć drogę i zamiast 5 km zrobiłam 12 ;) przez Wojcieszyce, Różanki wróciłam o domu. 
Zmokłam owszem, ale na własne życzenie ;) 
Zresztą.. taki wiosenny, przejściowy, ciepły deszcz przy 22 stopniach to nie deszcz. To ulga dla ciała ;)

Endo:  https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/...

"na skróty" czyli do Witnicy przez Słońsk

Sobota, 6 maja 2017 · Komentarze(0)
Uczestnicy
3 dni wolnego w pracy a ja dwa już przesiedziałam w domu. Nie ma haka. Trzeciego nie stracę. Leje, grzmi, wieje, nieważne- ide na rower. Tzn. idziemy ja i Adrian bo samej to mi się nie chce. Zresztą Adrian ma jakiś plan na wycieczkę a ja lubię jak On planuje.
Tego dnia postanowił, że pokaże mi Ostrog Forteczny. Teraz już wiem ale wtedy nie miałam pojęcia co to jest.

Kierunek Kostrzyn, przez Ulim, Dzierżów, Kołczyn, Krzeszyce z przerwą na kawę i siku na stacji paliw, potem Krępiny, Głuchowo, Słońsk.
Niedaleko Głuchowa, drogi którą jechaliśmy naszą uwagę zwróciły pasące się kuce na polu jednego z gospodarstw.
Nie mogliśmy się napatrzeć na źrebaka jak się chwile później dowiedzieliśmy od Gospodyni - trzydniowego. ;)
Małe cudo, wyglądające jak zabawkowy konik na biegunach o którym marzy każde dziecko ;)







Niestety nie podszedł bliżej, nie dał sie pogłaskać.
Na szczęście były jeszcze inne, bardziej odważne choć może mniej cudne ale równie urocze kuce.... które chętnie zjadały nasze landrynki. Co prawda Adrian mówi, że od niego słabo biorą ale ja na ich brak apetytu nie narzekam.
One same chyba też nie .. ich twarze mówią wszystko ;)






szuka landrynki....


nie dostał to poślinił.. :p

Ponieważ my lubimy konie, konie lubią nas, moglibyśmy tak tam stać i stać... i stać. Niestety, czas leci nieubłaganie a przed nami sporo drogi jeszcze więc czas się pożegnać i jedziemy dalej.

Ostatnim razem jak byliśmy w Słońsku wiatr nie dał nam szansy by ze spokojem zwiedzić Park Ujścia Warty, więc tym razem szybko postanowiliśmy wykorzystać przychylność wiatru a właściwie przychylny jego brak i to nadrobić.
Po drodze skręciliśmy jeszcze do Lapidarium.... 







Mały obchód, chwila ciszy, lekkiej zadumy, kilka zdjęć... i ruszamy dalej.

Park "Ujście Warty" 

czatownia z zewnątrz


czatownia wewnątrz


punkt widokowy


Adrian sprawdza swoją wiedzę znajomości ptaszków ;)


wszystkie one takie podobne do siebie :)



rozlewiska

Kuce, Lapidarium, Park Ujścia Warty to wszystko przypadkiem. Głównym celem naszej wycieczki jest Ostrog Forteczny w Czarnowie należący do Twierdzy Kostrzyn. Cokolwiek to znaczy. Adrian wpadł na pomysł, że mnie tam zabierze i mi go pokaże. Nie miałam pojęcia o czym mówi. A i dopytywać nie chciałam bo i tak zastanawiałam się czy nie mówi do mnie z błędem ortograficznym. Bo co to wogóle znaczy ten Ostrog? Jest taki wyraz w słowniku języka polskiego? 
Tak więc, nie pytałam, jechałam... czekałam co zobaczę. Miała być niespodzianka. 
No i przyznać muszę, udała się niespodzianka;)


pełen podziwu Adrian w roli przewodnika ;)


a oto wnętrze niespodzianki obcojęzycznobrzmiącej ;)
Stalaktyty na górze- Stalagmity na dole 


Ostrog z zewnątrz


Stalaktyty z bliska ;)

No a teraz, czas znaleźć drogę powrotną.....




zbyt dużo opcji do wyboru? ;)

Decydujemy się jechać na Górzyce i Kostrzyn, by tam ścieżką rowerową wjechać do Witnicy.
Zostało nam mniej więcej 20km, godzina około 15ej, więc zajedziemy akurat na zlot militarny w Witnicy który planowo ma się rozpocząć o 16ej. 
Po drodze mija nas parada motocykli..






a w Witnicy trwają występy...


Pochodziłam, pooglądałam... 
załatwiłam Adrianowi grochóweczkę żołnierską prosto z kotła...



której choć nie chciał zjadł dwie porcje....

porobiłam fotki...












i spojrzałam na Adriana...


Zrozumiałam: Czas wracać do domu. 

Adrian nie lubi Motocyklistów. Jak pozwoli, to może kiedyś napisze - dlaczego ;)

endo:  https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/...