Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2016

Dystans całkowity:356.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:20:50
Średnia prędkość:17.10 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:118.72 km i 6h 56m
Więcej statystyk

od wschodu do zachodu- szlakiem keszy

Czwartek, 29 września 2016 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Spontanicznie jak zwykle, narodził się pomysł, by pojechać pociągiem do Międzyrzecza i pojeździć po okolicy całkowicie poddając się nawigacji którą ma Adrian. Ale przecież smutno tak jeździć bez celu i choć bardzo pociągająca jest taka jazda w nieznane to jednak postanowiliśmy znaleźć sobie cel a raczej kilka i pobawić się w łapanie keszy.
Na pociąg z domu wyjechałam około 4.15. Ciemno, głucho, zimno... No nic. Musiałam wstać o drugiej, żeby się wyrobić. Kobietą w końcu jestem :) Wychodząc z domu ubrałam się bardzo ciepło i ku mojemu zaskoczeniu - za ciepło. Mimo, że noce i poranki są już zimne, tego dnia było naprawdę ciepło. No, może nie upał, ale przyjemna noc. Jak tylko zajechałam na dworzec zdjęłam z siebie 3 z 5 warstw ;) nie licząc kurki ;) 
Na Adriana wpadłam niedaleko dworca, więc tym razem nie musiał na mnie czekać jak to zwykle bywa. :)

Adriano wcześniej zrobił spis siedmiu bardziej interesujących miejsc gdzie kesze są pochowane i zaczęliśmy naszą przygodę mniej więcej o godzinie 5.36 kiedy to znaleźliśmy się w Międzyrzeczu.
Jego nawigacja jest rewelacyjna. Prowadziła nas takimi drogami, ścieżkami o których nie mieliśmy pojęcia nawet a przecież dobrze znany jest nam już kierunek Gorzów-Międzyrzecz, Międzyrzecz- Gorzów. Nieraz jechaliśmy rowerami, studiując mapę i szukając nowych ścieżek. Nawigacja otworzyła przed nami nowe możliwości ;) 


zapowiada się słoneczny dzień


... tylko Adrian jakby "trochę" śpiący

Kiedy zaczynaliśmy jechać było bardzo ciemno. Przez chwilę nawet nie mogliśmy znaleźć drogi którą kazała nam jechać nawigacja. Jakieś pole, las, coś... ?? No cóż... zdecydowaliśmy się na nią więc musimy jej zaufać. Każe nam skręcić w te chaszcze- skręcamy. Na szczęście dobre lampki mamy..:)


z minuty na minutę słońce coraz wyżej, bardzo szybko robi się jasno. W końcu mogliśmy zobaczyć jakimi polami jedziemy.

Kierujemy się w kierunku wsi Brójce, gdzie niedaleko jest ukryty pierwszy kesz. W miejscu dawnego obozu karnego Bratz. 
Niestety, oprócz kamienia upamiętniającego to miejsce nic więcej nie ma ale mimo wszystko warto jest dowiedzieć się o takim miejscu.. 


Wóz strażacki we wsi Brójce szybko wpadł w oko Adrianowi...


lekko się zdziwił, kiedy ja nie wykazałam podobnego entuzjazmu..


wiec wspólne zdjęcie pamiątkowe i ...jedziemy dalej.

Dojeżdżamy do wspomnianego miejsca. Obozu karnego "Bratz" (1941-1945.
Trochę trwało zanim odnaleźliśmy kamień pamiątkowy ale udało się. 





Adrian znalazł również swojego pierwszego kesza tego dnia.


obowiązkowy wpis

Pierwszy punkt programu zaliczony.
Następnym celem jest parowóz w Zbąszynku.
Nawigacja poprowadziła nas przez lasy. Rzuciły nam się w oczy coś ala bunkry, mnóstwo tego. Zanim okazało się,  że jest ich dziesiątki nawet pochodziłam po kilku.


 jeden z tych a'la bunkrów (niedaleko albo we wsi Depot)

W drodze do Zbąszynka przejeżdżamy przez Dąbrówkę Wielkopolską, gdzie znajduje się pałac barona  von Schwarzenau, który powstał w latach 1856-1959 (źródło mojej wiedzy: wpis na blogu Adriana)


tył albo przód wspomnianego pałacu barona von "cośtam"


przód albo tył tego samego pałacu barona von "coś tam"


A to na pewno przód uśmiechniętego i zadowolonego z siebie Adriana Robaka ;)

Zbąszynek i zabytkowy parowóz już blisko. 
Tam też ukryty jest kesz. Lubię takie atrakcje. Miejsca, do których mogę wejść, zaglądnąć, dotknąć .. a nie tylko oglądać z zewnątrz. Nie ukrywam, że pod tym względem parowóz bardzo mi się spodobał i z miłą chęcią szukałam w nim i na nim kesza razem z Adrianem. Nawet Pan siedzący na ławeczce opodal nie zawstydzał nas swoją obecnością. Zresztą mało mnie interesowało co pomyśli o skaczących po pociągu rowerzystach, zaglądających w każdą dziurkę. Niestety, kesza nie udało się nam odnaleźć. 
Ale fotki porobiłam :)












taki widok w moim wizjerze oznacza chyba - Goooosia.... jedziemy dalej ?;)


Adrian wklepuje w swoją nawigację dane gps następnego kesza.
Jedziemy. Do Chlastawy, gdzie znajduje się zabytkowy kościółek drewniany. 







 
Kościół ładny, żałuję tylko, że był zamknięty. Podobno można zadzwonić do księdza czy proboszcza i poprosić by otworzył. Ale aż takimi zapaleńcami i wielbicielami kościołów nie jesteśmy by robić komuś kłopot.
Po krótkim oglądnięciu i spacerze dookoła drewnianego zabytku Adrian zabrał się za szukanie kesza. Dość sprawnie mu to poszło.


"Gosia jest" usłyszałam tylko ....


i zaraz paczka była już na wierzchu.. wisząca na sznurku ;)


"i co my tu mamy?"


"kaseta" ;) na pewno komuś się przyda ;) Nie pamiętam nazwy zespołu ale pewnie Adrian pamięta więc jak kogos coś? to do Adriana ;)


reszta gadżetów łącznie z historią tego kościoła. 


wpis do księgi gości i znalazców..

Kierunek - Zbąszyń do miejsca gdzie kiedyś stał zamek powstały w XVI ale zniszczony przez Szwedów podczas potopu. 
Jak dowiedziałam się od Adriana, do dziś zachowała się tylko brama wjazdowa i muzeum. Tam też jedziemy właśnie.


w poszukiwaniu kesza...


malutkie te drzwiczki. zamknięte. Sprawdziłam oczywiście ;)




Adrian wraca. Nie daje za wygraną. Nadal szuka kesza.
Nie ma :(


Ustawia nawigację na następne miejsce warte poznania.

Pomnik Karola Wojtyły siedzącego w kajaku, czytającego książkę.

Miejsce które mnie zachwyciło. Przyjemnie tu przyjść, posiedzieć, odpocząć...
W tle za pomnikiem opadająca woda fontanny przygrywa muzyczkę co daje naprawdę fajny klimacik do rozmyślań.



 

Adrian wchodzący w wizjer? No tak... czas na nas ;p

Niestety i tutaj kesza nie znaleźliśmy ale to dla nas żaden priorytet. Kesze są przy okazji a dzięki nim możemy dowiedzieć sie i poznać np. takie miejsca o których jeśli przypadkiem byśmy się nie dowiedzieli to pewnie wcale.. 

Następnym i ostatnim punktem naszej wycieczki jest hodowla saren i jeleni w lesie we wsi Przychodzko. Strasznie sucho jest w lesie, i piasku dużo przez co ciężko się jedzie ale mimo to nie zamierzaliśmy zrezygnować. Pojechaliśmy.



Przez moment zobaczyliśmy te piękne zwierzęta ale niestety płochliwe i bardzo szybko uciekły. Skupiliśmy się więc na szukaniu kesza. Udało się.


Początkowo mieliśmy wracać pociągiem z Międzyrzecza. Ale ...godzina wczesna, piękna pogoda, kilometrów do Gorzowa jak dla nas nie za wiele...
Tak więc? Wracamy rowerami. ;) Oczywiście prowadzi nas nawigacja- pięknymi, nieznanymi nam ścieżkami ;)


kto powiedział, że pies tylko broni swojego Pana?


kolorowa ulica


Państwo na włościach :p


może mleka koziego?


żeby dostać trzeba dać :p


to może marchewkę?


albo buziaka?


hehe... koza ma dość... 


Adrian- bez urazy... woli towarzystwo innej kozy... ;)  

Droga do Gorzowa przez moment prowadzi ścieżką wzdłuż torów.




Niestety, żaden pociąg w tym czasie nie przejechał. Może poczekamy?


Mina Adriana powoduje, że szybcikiem wsiadam na rower... 
i jeszcze przed zachodem słońca meldujemy się na obrzeżach Gorzowa. 


Zadowoleni wracamy do domu..




słoneczko zachodzi... koniec wycieczki. 

Do następnego ....wschodu ;)

trasa:  https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/814174390
Adrian:  http://robak88.bikestats.pl/1521100,Ziemia-Zbaszynska-w-poszukiwaniu-keszy.html

takie tam przed nocką..

Czwartek, 15 września 2016 · Komentarze(2)
Jako,  że dziś do pracy mam na nockę, więc postanowiłam zrobić sobie małą rundkę. Raz- dla samego tego fajnego zmęczenia które uwielbiam a po drugie i przede wszystkim by nie opędzlować całej lodówki.. Musiałam koniecznie wyjść z domu ;)
Czasu miałam niewiele bo samej bardzo ciężko się jest zmotywować i wyszłam dopiero około 11ej. 
Do 15ej mogę jeździć. Także 4 godziny mam. Do godziny 13ej w jedną stronę, o 13.00 - rower o 180* i powrót. Tak też zrobiłam z małą przerwą dla oczu nad jeziorem w Lipach. A mój punkt zwrotny wypadł właśnie w Dankowie na pomoście nad jeziorem przy mauzoleum, gdzie pozwoliłam sobie zrobić kilkuminutową przerwę. Taka moja mała zachciewajka ;)

Gorzów- Klodawa- Lipy- Danków-... Gorzów


Lipy świecą pustkami..


już po sezonie- jak przykro :(






chwila odpoczynku w Dankowie

Przyjechałam do domu kilka minut przed 15ą. Zimny prysznic, nogi na stół, maseczka na twarz, mała kawka....
I lodówka nieopędzlowana! - przynajmniej nie przeze mnie ;)

No i teraz to ja se mogę iść na nockę :)

Bukowiec- drugie podejście.

Sobota, 10 września 2016 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Jakiś czas temu, pojechaliśmy z Adrianem do Łagowa by podjechać sobie na górę Bukowiec, najwyższe wzniesienie województwa lubuskiego. Rzuciłam taki pomysł na dzisiejszą wycieczkę choć byłam już tam w maju tego roku ale wiedziałam, że Adrian ma na nią ochotę to raz, po drugie miał tam do spełnienia misje- wpisać się do kesza, po trzecie wycieczka kusząca bo dość długa a ja potrzebuję tego ponieważ przez dwa tygodnie nie wsiadałam na rower i czułam wieeeelką tęsknotę ;). Poprzednim razem nam się nie udało bo przestrzeliliśmy szlak prowadzący na Bukowiec, więc dziś, już ze wspomaganiem ze strony nawigacji Adrian spróbowaliśmy ponownie. Do Łagowa pojechaliśmy trochę na okrętkę coby przedłużyć sobie trasę, natomiast z powrotem już bez kombinowania. Byłam po nocce w pracy i już pod wieczór zaczynał mi dokuczać brak snu. 
Na górę wjechał Adrian, ja trochę podprowadziłam rower. Jest jednak postęp bo teraz tylko kawałek a wcześniej jak byłam w maju ze znajomymi, wprowadzałam rower bez podjechania nawet kawałka ;) Mój mały sukces ;)


Kiedy Adrian ustala nam trasę do Łagowa... nie za krótką, nie za długą, byle atrakcyjną- szlakiem....


... ja oczami wyobraźni pływam kajakiem po rzece Obrze ;)


Czas na dalszą drogę- tylko którym szlakiem?


na szlaku...

Kiedy znaleźliśmy się w Gorzycy zainteresowaliśmy się tamtejszym pałacem. 
Niestety- pałacyk to budynek który lata świetności ma za sobą ale za to całkiem przypadkiem odkryliśmy Gospodarstwo agroturystyczne na posesje którego postanowiliśmy sobie wjechać. Tak jak na początku wrażenia nijakie tak im bardziej wgłąb tym przyjemniejsze odczucia. Duża przestrzeń nad rzeczką, sporo wiat, miejsca na ogniska, pole namiotowe. Dla osób które pragną spokoju i odpoczynku miejsce naprawdę wymarzone.


Adrian? Bar na Stawie?


jednak banan ;)






a teraz- czas na tor przeszkód....


ślizgawka również musi być... 


stały bywalec torowiska? to zna rozkład jazdy pociągów mam nadzieję ;)




były Wiewiórki, teraz Pieski ;)

Już w Łagowskim parku- żołtym szlakiem na Bukowiec..







i w końcu....


Bukowiec zdobyty


kesz znaleziony


wpisy porobione

Czas wracać do domu.. ;)'

Mimo, że nockę spędziłam w pracy, bardzo fajnie mi się jechało. Naprawdę udana wycieczka. 
W planach mamy zamiar jeszcze odnaleźć górę Gorajec więc powrót w te strony zapewne niedługo ;)

Adrian: http://robak88.bikestats.pl/1513425,227-m-npm.html
trasa :https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/803222087