Rekordzistka - Aktywnie dla Maksymiliana
Sobota, 25 lipca 2015
· Komentarze(1)
Kategoria Z Robakiem wśród ludzi
Pomagać lubi chyba każdy, a gdy to jeszcze można łączyć z własną pasją to lepiej być nie może. Maraton w Krzyżu, gdzie zbierane były fundusze dla małego Maksa. Nas tam zabraknąć nie mogło, zważywszy na to, że szykował się rekordowy dystans.
Spotkanie z Adrianem przed 4 w nocy. Już dosłownie kawałek dalej zaczęło solidnie padać, ale na szczęście krótko. Potem jeszcze w drodze do Drezdenka mieliśmy dwie burze. Jedną przeczekaliśmy na przystanku, a drugą u pewnego pana w mieszkanku, a rowery zaś w szopie. Trzeba umieć się odpowiednio zakręcić.
Mimo tych przerw na miejsce spotkania z pozostałymi uczestnikami dojeżdżamy na czas. W skarbonce lądują pieniądze, a my otrzymujemy pamiątkowe koszulki.
Nie ma co tracić czasu, bo przez najbliższe kilkanaście godzin będziemy w ruchu. Przez dobę planowane jest przejechanie 325 km, a my z Adrianem już w nogach mamy sporo kilometrów. Planowaliśmy odłączyć się po 200 km i spokojnie rowerami wrócić do domu. Jednak jazdy rodzi się pomysł, czy aby nie spróbować dojechać do końca.
Niektórzy się odłączają po jakimś dystansie, nowi dołączają. Każdy jedzie tyle, ile może. Im więcej osób, tym akcja ma większy sens.
Podczas maratonu musieliśmy przeczekiwać kolejne burze. Na całe szczęście w pobliżu były schronienia w postaci sklepów, czy też przystanków autobusowych (ich stan pozostawiał jednak wiele do życzenia). Nie zabrakło też jazdy w deszczu, czy silnego wiatru. Ten w nocy to już za bardzo sobie z nami pogrywał. Przez te wszystkie zawiłości musiały zostać wprowadzone pewne modyfikacje co do trasy.
Narada
Dobre odżywianie to podstawa.
W Pile dołącza do nas na parędziesiąt kilometrów pokaźna grupa rowerzystów. W ramach soboty na dwóch kółkach postanowili dołączyć się do akcji.
Leszek łapie kapcia.
Wymiana dętki, a tyle zapewnia atrakcji.
Opieka nad banerem. Ktoś otrzymał poważne zadanie.
Pamiątkowa fotka w Pile.
Ostatecznie zostało nas 11 osób, potem jeszcze dołączyło kilka i ta grupa miała w planach dojechać do końca. Dalej w zasadzie nic ciekawego się nie działo. Walka z sennością (dwie nocki w pracy zrobiły w swoje), nudne trasy, bo tylko asfalt i dookoła drzewa. Było trochę przystanków, dużo kawy, nawet ognisko z drzemką.
Maraton zaczęliśmy w sobotę po godzinie 8 w Drezdenku i dzień później mniej więcej o tej samej porze go zakończyliśmy. Plany były nieco inne. Mieliśmy na kołach wracać do Gorzowa, ale zachodni, bardzo mocny wiatr na to nie pozwolił. Pozostał tylko pociąg. Mimo to przekroczone zostało 300 km. Rekord, który w przyszłości pewnie zostanie poprawiony.
https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/568446350
przyjazny link: http://robak88.bikestats.pl/1358097,Bijac-wszelkie-rekordy-w-szczytnym-celu.html
Spotkanie z Adrianem przed 4 w nocy. Już dosłownie kawałek dalej zaczęło solidnie padać, ale na szczęście krótko. Potem jeszcze w drodze do Drezdenka mieliśmy dwie burze. Jedną przeczekaliśmy na przystanku, a drugą u pewnego pana w mieszkanku, a rowery zaś w szopie. Trzeba umieć się odpowiednio zakręcić.
Mimo tych przerw na miejsce spotkania z pozostałymi uczestnikami dojeżdżamy na czas. W skarbonce lądują pieniądze, a my otrzymujemy pamiątkowe koszulki.
Nie ma co tracić czasu, bo przez najbliższe kilkanaście godzin będziemy w ruchu. Przez dobę planowane jest przejechanie 325 km, a my z Adrianem już w nogach mamy sporo kilometrów. Planowaliśmy odłączyć się po 200 km i spokojnie rowerami wrócić do domu. Jednak jazdy rodzi się pomysł, czy aby nie spróbować dojechać do końca.
Niektórzy się odłączają po jakimś dystansie, nowi dołączają. Każdy jedzie tyle, ile może. Im więcej osób, tym akcja ma większy sens.
Podczas maratonu musieliśmy przeczekiwać kolejne burze. Na całe szczęście w pobliżu były schronienia w postaci sklepów, czy też przystanków autobusowych (ich stan pozostawiał jednak wiele do życzenia). Nie zabrakło też jazdy w deszczu, czy silnego wiatru. Ten w nocy to już za bardzo sobie z nami pogrywał. Przez te wszystkie zawiłości musiały zostać wprowadzone pewne modyfikacje co do trasy.
Narada
Dobre odżywianie to podstawa.
W Pile dołącza do nas na parędziesiąt kilometrów pokaźna grupa rowerzystów. W ramach soboty na dwóch kółkach postanowili dołączyć się do akcji.
Leszek łapie kapcia.
Wymiana dętki, a tyle zapewnia atrakcji.
Opieka nad banerem. Ktoś otrzymał poważne zadanie.
Pamiątkowa fotka w Pile.
Ostatecznie zostało nas 11 osób, potem jeszcze dołączyło kilka i ta grupa miała w planach dojechać do końca. Dalej w zasadzie nic ciekawego się nie działo. Walka z sennością (dwie nocki w pracy zrobiły w swoje), nudne trasy, bo tylko asfalt i dookoła drzewa. Było trochę przystanków, dużo kawy, nawet ognisko z drzemką.
Maraton zaczęliśmy w sobotę po godzinie 8 w Drezdenku i dzień później mniej więcej o tej samej porze go zakończyliśmy. Plany były nieco inne. Mieliśmy na kołach wracać do Gorzowa, ale zachodni, bardzo mocny wiatr na to nie pozwolił. Pozostał tylko pociąg. Mimo to przekroczone zostało 300 km. Rekord, który w przyszłości pewnie zostanie poprawiony.
https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/568446350
przyjazny link: http://robak88.bikestats.pl/1358097,Bijac-wszelkie-rekordy-w-szczytnym-celu.html