Miało być muzeum jest pałac
Wolny dzień w pracy, nazajutrz dopiero na nockę- postanowione więc- jeździmy od rana rana do wieczór wieczór.
Rano rano to gdzieś około 8ą. I tak mieliśmy się spotkać. Już miałam wychodzić z domu, kiedy Adriano zadzwonił, że co prawda jest już prawie w Gorzowie i właściwie to za kilka chwil byłby na umówionym miejscu ale....
No właśnie- to "ale" - powinnam pominąć je milczeniem jednak nie potrafię. Muszę to napisać bo to była naprawdę fajna rozmowa:
Dzwoni Adrian..
G: taaaaaak? (spodziewałam się usłyszeć- złapałem kapcia, będę później albo odpadł mi pedał muszę dokręcać co 5 minut)
A: gdzie jesteś?
G: w domu, właśnie wychodzę
A: no to się wstrzymaj. Dojechałem do obwodnicy Gorzowa, ale coś mi zimno w głowę było, pomacałem się po głowie i poczułem, że nie mam kasku. Wracam do domu, będę 20-25 minut później..........................................
Dalej nie wiem co było bo chyba albo mnie zatkało albo zaczęłam się śmiać... Usiadłam, w kurtce, opatulona w arafatkę, cyknęłam czajnik, nasypałam kawe do szklanki, zalałam wodą po odcyknięciu czajnika, dolałam śmietanki, i piłam...i piłam i piłam... i się dziwiłam... jak można dopiero po 6 km. skapnąć się o braku kasku?? no jak można??
Solidarnie też pojechałam na miejsce zbiórki bez kasku. A co?
A tak naprawdę potrzebowałam kupić gumki (nie te nie te..., takie do włosów frotki) żeby zrobić fryzurę odpowiednią pod kask i wtedy dopiero wyżej wymieniony z sakwy wylądował na mojej głowie ;)
To tyle w ramach wstępu.
Spotkanie przy wiadukcie, zaliczony sklep w Santoku, frotki zakupione, fryzura zrobiona, - Stare Polichno i dalej prosto w puszczę Notecką. Mimo dość pochmurnej pogody, braku słońca, jechało się fajnie ;) Jak zwykle zresztą, pod warunkiem, że wiatr mamy w plecy a nie w twarz :)
pierwszy postój, wiata i mapa typu "tu jesteś"
zmęczony? pewnie - droga w te i z powrotem wykańcza. Ale najważniejsze, że w główkę ciepło :)
Ostatnio już pisałam, że co jakiś czas Adrian mi wystawia tyłek. To na dowód tego, że piszę prawdę ;)
kierunek Krobielewko - piękna szosa pośrodku puszczy bardzo mile nas zaskoczyła
Kiedy Adrian fotografował przystanek autobusowy w Krobielewku, ja skupiłam się na kotku
Adrian pozazdrościł mi nowego znajomego
W Międzychodzie odbywały się Dni Międzychodu. Zajechaliśmy na chwilkę na festyn ale albo nieciekawe to było albo dopiero zaczęło się rozkręcać? Tak czy inaczej nie zatrzymaliśmy się tam na dłużej. Pojechaliśmy pokręcić się po Międzychodzie, odszukać osiołka o którym krążą legendy. Kto ma ochotę poznać- na zdjęciu poniżej do poczytania :)
legenda osiołków
trzy osiołki :p
Niedaleko był ryneczek z fontanną i elektroniczny punkt informacji turystycznej. Postanowiliśmy obadać, czy a nuż czegoś nowego nie wniesie to do naszego planu zwiedzania Międzychodu.
i to ja jestem ciekawska???
fontanna
jedna z międzychodzkich kamienic
Odnaleźliśmy Osiołka, pokręciliśmy się po ryneczku, postanowiliśmy poszukać pompy z której non stop leci woda bogata w minerały tzw. zdrowotna. Leci i leci... może by jakiś kurek? zakręcić ją i odkręcać kiedy ktoś potrzebuje? Straszne marnotrastwo.
Adrian nawet zamoczył dzióbek :)
Podobno pachnie szambem i nie smakuje. Miałam ochotę spróbować ale mina Adriana mnie skutecznie i zdecydowanie zniechęciła.
kilka słów o historii i potędze zdrowotnej tej wody
Pokręciliśmy się jeszcze po Międzychodzie, zajechaliśmy ponownie na plac na którym odbywały się na Dni Międzychodu. Trochę tam "poszaleliśmy" ( więcej na http://robak88.bikestats.pl/1343953,Miedzychod-i-Palac-Wiejce.html ) i w drogę powrotną do Gorzowa.
Przez Wiejce. A tam Pałacyk. I przypadkowo spotkany Pan który powiedział nam, że Pałac zaprasza i jest otwarty dla zwiedzających. Nam wiele nie trzeba. Spojrzenie na siebie. W tył zwrot i jesteśmy za bramą.
No i tutaj nam zeszło ze dwie godziny jak nie więcej. ;)
Kilka zdjęć mam ale nie tak dużo jak to Robak wspomina w swoim wpisie. Nie robiłam zdjęć bo będąc tam wolałam cofnąć się w czasie i poczuć się jak Dama Dworu a nie jakaś tam zwykła turystka. Wyobrażałam sobie siebie w pięknej sukni, z falbaniastą koronkową parasolką osłaniającą przed pełnym słońcem, jak wachlując się wachlarzem prowadzę inteligentne konwersację z moim rozmówcą (czyt. Adrianem). Tak spacerujemy sobie wśród gości, spośród których niektórzy grają w mini golfa, inni biorą udział w turnieju rycerskim nieopodal, a jeszcze inni jeżdżą konno. Dobrze, że marzenia nie kosztują ;)
No to teraz kilka zdjęć
.
rycerz? tylko zbroi i białego rumaka brakuje
mój towarzysz i rozmówca
mini golf
w nos! trafiony? zaliczony!
stajnia
I koniec .... czas wrócić do rzeczywistości czyli kontynuacja drogi powrotnej do domu.
https://www.endomondo.com/workouts/550676977/10267544
A Muzeum? Muzeum odwiedzimy innym razem...