szlakiem barlineckich keszy
Piątek, 19 czerwca 2015
· Komentarze(4)
Kategoria Z Robakiem wśród ludzi
Adrian wszystko ładnie opisał.
Ja mogę od siebie tylko tyle dodać, że pogoda nie zachęcała do wyjścia z domu. Brzydko, ponuro, wietrznie.. ale skoro Adrian mówi, że nie jest źle to chyba wie co mówi. Na początku jednak zwątpiłam czy oby na pewno wie i miałam ochotę klnąć ale ponieważ jestem dobrze wychowaną kobietą powstrzymywałam się. A potem... mimo wiatru, mimo deszczu który przeczekiwaliśmy gdzieś tam pod drzewkiem czy wiatą, cieszyłam się, że dałam się namówić na rower. ;) Faktycznie nie było źle, zwłaszcza, że wybraliśmy lżejszy wariant trasy bo przez Łośno, Danków i do Barlinka.
Cel: odnaleźć kesze w Barlinku
Adrian w przeddzień zrobił taki ładny spis i mapkę nanosząc miejsca ukrytych keszy. Była to mapka taka Adrianowa, zrozumiała tylko dla niego. Jak ja na nią patrzyłam widziałam same maziaje. Ale mimo to znalazłam jednego kesza czy mikrocośtam. I nie jest to jak to nazwał Adrian "szczęście nowicjusza" tylko moja inteligentna główka popracowała.
Najpierw jednak, naszym pierwszym celem był mostek na Srebrnej. Może i Adrian wie, z której strony był kesz ale nie zaszkodzi pochodzić sobie dookoła i poszukać dokładniej. Byłam przekonana, że nie z tej strony szuka. Mimo dokładnych oględzin miejsca nie było kesza :(
tak wygląda zawiedziony przez brak kesza Adrian
a ja znalazłam sobie inny obiekt zainteresowań ;)
rodzinka
dziecko
Następnym punktem naszej wycieczki jest spalona restauracja.
http://robak88.bikestats.pl/1339419,Keszowanie-w-Barlinku.html
Niestety kesza albo nie znaleźliśmy albo ktoś rozwalił pozostawiając tylko woreczki nieopodal. Szkoda.
Dwa miejsca i dwa niepowodzenia. Ale my się tak szybko nie zrażamy i jedziemy nad fontannę. Tam niestety ławeczka pod którą ukryty jest prawdopodobnie to małe coś jest zajęta przez dwie koleżanki które były tak zajęte rozmową, że nawet nie zauważyły jak krążę wokół nich jak bocian szukający żaby. Chciałam też tak bardziej- podejść, przeprosić i zajrzeć pod ławkę ale Adrian mnie powstrzymał i obietnicą powrotu wymusił, bym wsiadła na rower i pojechaliśmy do kościoła. Tzn. pod kościół. Ale tym razem już nie zbierałam datki "na rower dla Adriana" tylko szukać kesza. Początkowo siedziałam i pilnowałam rowerów. Ale widząc jak Adriano mota się między tymi krzaczkami, dotykając każdą gałązkę, listek, każdy kawałek metalowego pręta przy którym miał być wspomniany kesz postanowiłam włączyć się do poszukiwań. No i proszę. Mówisz masz... i zdziwienie Adriana- mina bezcenna. Miło popatrzeć :) Satysfakcja gwarantowana i humor do końca dnia również. ;)
Stały już rytuał - wpis do księgi znalazców. Szczegół, że to ja powinnam tam widnieć :p
Adrian zastanawiający się, jak to możliwe, że to nie On znalazł? heh... Bo Gosia pomyślała. Bo jak we wskazówkach jest napisane, że kesz znajduje się na wysokości 130 cm to nie szukam na wysokości kolan albo ponad moją głową :p
No dobrze.
Następny kościół a raczej igliwia przykościelne. No i tu również poszukiwania zakończone sukcesem.
Adrian buszujący w roślinności. I to ja jestem Gosia- Penetrator :p Ja! Przyganiał kocioł garnkowi :p
znalezisko
Muszę przyznać fajna miejscówka na odpoczynek, gdzie słoneczko ładnie przygrzewa, wiatr nie dociera, ludzi brak..
Decyzja zapadła.... odpoczywamy i wracamy a kolejne kesze poszukamy następnym razem.
Barlinek, Danków, Lipy, Łośno...... w międzyczasie wiata schronieniem przed deszczem... Gorzów.
i ślimak, który po udanej sesji fotograficznej został odstawiony z ulicy na trawkę. Jak się ślimaczyć to przynajmniej bezpiecznie :)
2 znalezione do 3 których nie było z 9-ciu? Powrót musi być czyli następna wycieczka do wpisania w harmonogram ;)
http://app.endomondo.com/workouts/545661459/10267544
Ja mogę od siebie tylko tyle dodać, że pogoda nie zachęcała do wyjścia z domu. Brzydko, ponuro, wietrznie.. ale skoro Adrian mówi, że nie jest źle to chyba wie co mówi. Na początku jednak zwątpiłam czy oby na pewno wie i miałam ochotę klnąć ale ponieważ jestem dobrze wychowaną kobietą powstrzymywałam się. A potem... mimo wiatru, mimo deszczu który przeczekiwaliśmy gdzieś tam pod drzewkiem czy wiatą, cieszyłam się, że dałam się namówić na rower. ;) Faktycznie nie było źle, zwłaszcza, że wybraliśmy lżejszy wariant trasy bo przez Łośno, Danków i do Barlinka.
Cel: odnaleźć kesze w Barlinku
Adrian w przeddzień zrobił taki ładny spis i mapkę nanosząc miejsca ukrytych keszy. Była to mapka taka Adrianowa, zrozumiała tylko dla niego. Jak ja na nią patrzyłam widziałam same maziaje. Ale mimo to znalazłam jednego kesza czy mikrocośtam. I nie jest to jak to nazwał Adrian "szczęście nowicjusza" tylko moja inteligentna główka popracowała.
Najpierw jednak, naszym pierwszym celem był mostek na Srebrnej. Może i Adrian wie, z której strony był kesz ale nie zaszkodzi pochodzić sobie dookoła i poszukać dokładniej. Byłam przekonana, że nie z tej strony szuka. Mimo dokładnych oględzin miejsca nie było kesza :(
tak wygląda zawiedziony przez brak kesza Adrian
a ja znalazłam sobie inny obiekt zainteresowań ;)
rodzinka
dziecko
Następnym punktem naszej wycieczki jest spalona restauracja.
http://robak88.bikestats.pl/1339419,Keszowanie-w-Barlinku.html
Niestety kesza albo nie znaleźliśmy albo ktoś rozwalił pozostawiając tylko woreczki nieopodal. Szkoda.
Dwa miejsca i dwa niepowodzenia. Ale my się tak szybko nie zrażamy i jedziemy nad fontannę. Tam niestety ławeczka pod którą ukryty jest prawdopodobnie to małe coś jest zajęta przez dwie koleżanki które były tak zajęte rozmową, że nawet nie zauważyły jak krążę wokół nich jak bocian szukający żaby. Chciałam też tak bardziej- podejść, przeprosić i zajrzeć pod ławkę ale Adrian mnie powstrzymał i obietnicą powrotu wymusił, bym wsiadła na rower i pojechaliśmy do kościoła. Tzn. pod kościół. Ale tym razem już nie zbierałam datki "na rower dla Adriana" tylko szukać kesza. Początkowo siedziałam i pilnowałam rowerów. Ale widząc jak Adriano mota się między tymi krzaczkami, dotykając każdą gałązkę, listek, każdy kawałek metalowego pręta przy którym miał być wspomniany kesz postanowiłam włączyć się do poszukiwań. No i proszę. Mówisz masz... i zdziwienie Adriana- mina bezcenna. Miło popatrzeć :) Satysfakcja gwarantowana i humor do końca dnia również. ;)
Stały już rytuał - wpis do księgi znalazców. Szczegół, że to ja powinnam tam widnieć :p
Adrian zastanawiający się, jak to możliwe, że to nie On znalazł? heh... Bo Gosia pomyślała. Bo jak we wskazówkach jest napisane, że kesz znajduje się na wysokości 130 cm to nie szukam na wysokości kolan albo ponad moją głową :p
No dobrze.
Następny kościół a raczej igliwia przykościelne. No i tu również poszukiwania zakończone sukcesem.
Adrian buszujący w roślinności. I to ja jestem Gosia- Penetrator :p Ja! Przyganiał kocioł garnkowi :p
znalezisko
Muszę przyznać fajna miejscówka na odpoczynek, gdzie słoneczko ładnie przygrzewa, wiatr nie dociera, ludzi brak..
Decyzja zapadła.... odpoczywamy i wracamy a kolejne kesze poszukamy następnym razem.
Barlinek, Danków, Lipy, Łośno...... w międzyczasie wiata schronieniem przed deszczem... Gorzów.
i ślimak, który po udanej sesji fotograficznej został odstawiony z ulicy na trawkę. Jak się ślimaczyć to przynajmniej bezpiecznie :)
2 znalezione do 3 których nie było z 9-ciu? Powrót musi być czyli następna wycieczka do wpisania w harmonogram ;)
http://app.endomondo.com/workouts/545661459/10267544