Nowiny Wielkie- wieża widokowa i konie w lubiszynie

Sobota, 26 marca 2016 · Komentarze(0)
Uczestnicy
Jak to zwykle już u nas bywa, Adrian rzuca propozycje gdzie jechać, po co i na co, a ja się poprostu zgadzam.. potem się ewentualnie denerwuję kiedy wiatr mi dmucha prosto w twarz a była opcja by jechać z wiatrem. Ale na szczęście tego dnia, było ciepło, miło i przyjemnie. 
Wróciłam z pracy nad ranem, szybki prysznic i na rower.
Adrian rzucił propozycje, żeby pojechać do Nowin Wielkich ponieważ doszły go słuchy, że kesz tam schowany został zniszczony. 
Tak więc, jedziemy by zobaczyć co się stało i naprawić szkody ;)
Do Nowin Wielkich dotarliśmy bardzo szybko. Gorzej mi było wejść (bo o wjechaniu nawet nie myślałam) na wieżę widokową bo ta górka nie zachęca.. :) Ale za to jak się zjeżdżało.... uuu.... bajka ;)

widok z wieży.. na pobliskie miejscowości


i resztę świata ;)
Kiedy ja zachwycam się widokami, Adrian zachwyca się świątecznym ciastem ;p


przyłapany na gorącym uczynku udaje, że On to nie On...;)


ponieważ kesz Adriana w starym opakowaniu uległ zniszczeniu przydał się pojemnik po cieście ;) Tak nawiasem mówiąc, to śniadaniówka szkolna mojej córki która nie wie jeszcze jak bardzo nam się przydała. ;) 


Było miło, cicho, słonecznie
Ale szybko się skończyło kiedy przyszedł pan z trzema chłopcami którzy miałam wrażenie, wyszli pierwszy raz na dwór po długiej zimie a mama w domu nie pozwoliła im nawet szeptać. Tak czy inaczej szybko z Adrianem się zwinęliśmy i pojechaliśmy szukać nowego kesza o którym Adrian wyczytał na swojej specjalnie temu poświęconej stronie ;) 

Z wieży widokowej w Nowinach Wielkich zjechaliśmy końskim zjazdem na asfalt  którym już ruszyliśmy w stronę Starych Dzieduszyc. by poszukać tym razem w miejscu oznaczonym jako anomalie.


dumny z siebie, ze to On znalazł a nie ja... :p


Pojemnik znaleziony , wpis zrobiony, zdjęcie również, można jechać dalej.

Byłam po nocce w pracy ale nie byłam zmęczona. Chciałam jeszcze gdzieś jechać bo pogoda była rewelacyjna. 
Smakołyki dla koni w sakwie rozwiązały problem i cel sam się nawinął.- jedziemy do koni w Lubiszynie ;)


krótki odpoczynek, gdzieś nad jeziorkiem...






okres godowy żab rozpoczęty ;)

W Lubiszynie, obserwując konie podszedł do nas właściciel stajni(?) W każdym razie Pan, który zachęcił nas, do wejścia na pole gdzie pasły się konie. One krzywdy nie zrobią, są łagodne. Pan jednak nie wiedział, że w reklamówce mamy przysmaki o które konie się wręcz biją ;) Szybko przeszła mi ochota na bycie wśród nich, kiedy osaczyły mnie ze wszystkich stron i kacały a to rękaw kurtki, a to gdzieś tam z tyłu po plecach.. a już najmniej przyjemne było jak nad moją głową jeden drugiego łbem odganiał... O nieeee.... To nie dla mnie. Uwielbiam konie ale nie kiedy walczą o jedzenie które mam w ręce ;) 
Adrianowi karmienie ich znacznie lepiej szło. Ja tym razem wolałam już porobić zdjęcia. Szybko stamtąd zwiałam... :p



















i to już koniec... przysmaki się skończyły, czas wracać ;)
Dużo atrakcji,,,
Fajna wycieczka ;)
Jeszcze nie raz tu zawitamy. Przysmaki jeszcze mam w domu ;)

Ale do środka z reklamówką pełną jedzenia już nie wejdę. Zdecydowanie wolę karmić zza ogrodzenia. ;)

trasa: https://www.endomondo.com/users/10267544/workouts/693489401
Adrian: http://robak88.bikestats.pl/1442512,Sobota-z-atrakcjami.html

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zycio

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]